Andrzej Pitoń-Kubów
wiersze, teksty z archiwum
LUDZIE Z POLAN

ludzie z Polan                   

Nie wiem czy była znachorkom?
Umiała pomóc życzliwie poradzić
Prawie każdego dnia pochylała się nad kwiatkami
Na skraju leśnej polany zanurzała palce w latorośli
W każdej roślince widziała dar natury
Podziwiała rozłożyste konary starych lip
Co wyrastały wspólnie z nią przez lata
Na tle gór ścieżki wydeptane jej stopami

trzeba umieć brać to co życie daje – gadała
i radość czerpać z samego istnienia.

Wychowana wsród górskich traw, ziół, grzybów,
Te, wisiały niczym korale nawleczone na wojki – z dratwy
Najwieksze na dole, drobniejsze ku górze – pięły sie po nici
Same kapelusze, ino prawdziwki dzierżgała
Tylko one były godne świątecznego stołu.
Gąski, kozaki, gołąbki i inne jadalne podgrzybki – to były
Piestroki - suszyły sie na lnianych zgrzebnych chuścinach
Do słonka w barwnych paskach – wyłaziły z nich robaki

Kochała spokojne piękno i ciszę Kierpcówki
Swojom gazdówke - krowy, owce i młode jagnięta,
Którym matkowała przygradzając w izbie
Pomiędzy piecem a kredensem.
Skraj lasu i ten iglasty młodnik pod Mietłówkom
Jałowiec przykucnął grupkami wśród traw.
– Tam "ujno Korduśka" miała swoje pewne miejsca.
Nazbierać okopiasto do podołka samiućkich maślakow.
Opodal maliny rosły do słonka słodkie i włochate
W szarym cieniu zarośnięte krzaki dzikiej róży ...
Przemrożone owoce głogu zasypane cukrem,
to najlepsze wino na (wseleniejakie chorości, tropacje)

pomagła ludziom, umiała ulżyć ich boleściom

Rumianek, potulnym dzieciom, dorosłym te¿ zalecała
Dziurawiec, targany (ino po zachodzie słonka) najskuteczniejszy
Mięta, musi naparzyć się na skraju pieca, inaczej traci moc
Syrop z podbiału, wykrztuśny na suchy kaszel
Sok borówczany na kolki w boku, na sracke polecała
Miała swoje receptury, bieganie boso po rosie
Za pan brat z deszczem, ze śniegiem

Każdemu doradziła, od serca wonnego ziela dała
za Bóg zapłać ... jej oczy biły blaskiem
Za poradę nigdy od nikogo nie wzięła pieniędzy.